Wiadomości lokalne / News
| Piątek, 19 lutego 2010 r. godz. 14:14 /Stalowka.NET/ | Wygłodniała sarna trafiła do lasu
Zdjęcie pozyskane od Pani Małgorzaty.
| Wyjaśniła się sprawa małej, wygłodniałej sarenki, która w środę, 17 lutego 2010 roku, pojawiła się na jednej z prywatnych posesji na ulicy Brandwickiej. Młode zwierze zostało zabrane przez myśliwego z koła łowieckiego "Darz Bór". Całą jednak urzędową procedurę, związaną z zabraniem sarny uznać należy, delikatnie tylko mówiąc, za karygodną.
W związku z naszym wczorajszym artykułem pt. "Kto zabrał małą, wygłodniałą sarnę?", o wyjaśnienie tej sprawy zapytaliśmy właścicielkę posesji, na której znalazło się zwierzę. Pani Małgorzata wyjaśnia w jaki sposób sarna trafiła na jej działkę oraz jak długo trwało poszukiwanie odpowiednich organów, które odpowiednio zajęłyby się zwierzęciem. - Sarna na naszą posesję przeszła, (od zachodniej strony pól) na co wskazywały ślady przez zwały śniegu zalegającego z obydwu stron siatki ogrodzeniowej. Zwierze chodziło po całym ogrodzie, o czym nikt z domowników nie wiedział. W pewnym momencie sarna niespodziewanie wyszła zza budynku gospodarczego co było wielkim zaskoczeniem dla mojego brata, który był na podwórku. Lekko spłoszona zwierzyna przebiegła obok niego i ukryła się w krzaku cisa. Nie uciekała, choć staliśmy bardzo blisko, na wyciągnięcie ręki. Zwierze, które było bardzo osłabione, nie chciało jeść choć przyniosłam marchew oraz siano - wyjaśnia Pani Małgorzata.
Właścicielka posesji powiedziała również naszemu portalowi ile trudu musiała sobie zadać, aby wygłodniałe zwierzę, ktoś kompetentny zabrał z jej działki. Jak wynika z relacji Pani Małgorzaty w naszym powiecie panuje kompletny chaos jeżeli chodzi o załatwianie tego typu spraw.
- Pierwsze co zrobiłam, to zadzwoniłam do Nadleśnictwa Rozwadów, gdzie poinformowałam pracownika tej instytucji, że na moją posesję przyszła bardzo wycieńczona, być może chora na wściekliznę, młoda sarna. Poprosiłam aby zwierzę zabrano i się nim zaopiekowano. W odpowiedzi usłyszałam jedynie, "Proszę ją zostawić, a jutro wypuścić, ona sobie poradzi" - relacjonuje Pani Małgorzata, która w dalszej części naszej rozmowy podaje kolejne próby skontaktowania się z kimś kompetentnym, kto zabrałby zwierzynę. - Znajomy poradził mi aby zadzwoniła na policję ponieważ oni współpracują ze służbą weterynaryjną w związku z czym, pomogą mi rozwiązać problem. Po telefonie na komendę, oficer dyżurny oznajmił, "Proszę Pani, my się takimi sprawami nie zajmujemy", po czym podał mi telefon do lekarze weterynarii, który ma być pod telefonem przez 24 godziny. Lekarz weterynarii oznajmił mi z kolei, "Przykro mi, ale z dniem 5 stycznia 2010 roku prezydent uznał, że nie widzi potrzeby aby lekarz weterynarii był dostępny pod telefonem 24 godziny na dobę. Nie przedłużono mi umowy i nie pełnię już dyżurów. Policja powinna o tym wiedzieć" - kontynuuje Pani Małgorzata.
Cała sytuacja wyjaśniła się dopiero w czwartek, 18 lutego bieżącego roku, po tym jak znajomy weterynarz Pani Małgorzaty, który podpowiedział, aby zadzwoniła do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii, dr Janusza Sudoła. Poinformowany o całej sprawie dr Sudoł od razu podjął odpowiednie procedury mające na celu zabranie wygłodniałej zwierzyny. Jak się dowiedzieliśmy w czwartek około godziny 12:00 młodą sarnę zabrał myśliwy należący do Koła Łowieckiego "Darz Bór". - Wysłałem myśliwego, który mieszka niedaleko i stwierdził, że zwierzę jest osłabione. Wobec czego nakazałem aby zawieźć sarnę do lasu pod paśnik gdzie złożone jest dużo karmy. Zwierze pożywiło się i najprawdopodobniej poszło sobie do lasu - wytłumaczył prezes Koła Łowieckiego "Darz Bór", Jerzy Turek, który po chwili dodaje - Przepis mówi jednoznacznie, zwierzyna w stanie wolnym jest własnością skarbu państwa, a nie myśliwych. Do myśliwych należy zwierzyna pozyskana, czyli zgodnie z rocznym planem łowieckim i zgodnie z odstrzałem, na który ma pozwolenie myśliwy. Wtedy myśliwi mogą dysponować taką zwierzyną. Żyjemy w Polsce i co tutaj dużo mówić. Przepisy są jakie są. Dopóki nie będzie aktów prawnych, w których będzie napisane jednoznacznie, co do kogo należy, to dalej będzie bałagan.
| |
Jeżeli masz jakieś ciekawe informacje, chcesz przekazać coś ważnego, coś interesującego, nie wahaj się - napisz do nas: redakcja@stalowka.net |
|
| Sobota, 20 lutego 2010 r. godz. 14:41 ~ziyo  | Reńka ale tyś jest tępa... Poczytaj ze zrozumieniem , a później się wychylaj. |
0 0 | Sobota, 20 lutego 2010 r. godz. 11:43 ~Reńka  | No jasne, te barany tylko mogą strzelać do zwierzyny a jak przyjdzie pomóc to ich nie ich obchodzi. No jeszcze trochę do paśników dla przyzwoitościu zawiozą i tyle. pozabierać im pozwolenie na broń i puknąc takiego jednego z drugim w łeb. Nie będą szpanować w przebraniu mysliwych. |
0 0 | Piątek, 19 lutego 2010 r. godz. 23:08 ~renia  | moja kochana...wzielabym ja do domku |
0 0 | Piątek, 19 lutego 2010 r. godz. 16:25 ~Łysy  | Gdy była by większa pewnie nie było by problemu bo ktos zrobił by z niej pasztet;]
Tyle dobrego że była młodziutka ;) Mam nadzieje że jakoś to małe biedactwo poradzi sobie w lesie ;) |
0 0 | Piątek, 19 lutego 2010 r. godz. 15:57 ~łAnia  | ło jaka fajniusia sarenka... |
0 0 | Piątek, 19 lutego 2010 r. godz. 14:36 ~lp  | ciekawe, kto na terenie miasta reprezentuje Skarb Państwa ? |
0 0 | |