Piątek, 18 października 2013 r. godz. 22:44 /Magdalena Rodecka/
Wyobcowani walczą o polski język i spuściznę po przodkach
W Stalowej Woli gości delegacja Polaków z Litwy. - "To dla nas okazja, aby usłyszeć z jakimi problemami borykają się nasi rodacy. Polska opinia publiczna nie jest informowana o prawdziwej ich sytuacji, a nasz rząd nie potrafi skutecznie bronić interesów Polaków, nawet w podstawowych sprawach" - mówił prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak. Fot. Jacek Rodecki
W Stalowej Woli gości delegacja Polaków z Litwy. - "To dla nas okazja, aby usłyszeć z jakimi problemami borykają się nasi rodacy. Polska opinia publiczna nie jest informowana o prawdziwej ich sytuacji, a nasz rząd nie potrafi skutecznie bronić interesów Polaków, nawet w podstawowych sprawach" - mówił prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak.
Skład dziewięcioosobowej delegacji to politycy samorządowcy, przedsiębiorcy oraz członkowie patriotycznych stowarzyszeń. Polacy mieszkający na Litwie tworzą największą mniejszość narodową, stanowiąc 7% wszystkich obywateli. Skupieni są głównie na terenie Wileńszczyzny. Tworzą własne organizacje społeczne, chcą być obecni w życiu publicznym. Reprezentują rodaków w szeregach Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, uznawaną za partię polityczną. Na 141 posłów, 8 jest Polakami.
- "Jako pracownik oświaty, samorządowiec i przede wszystkim Polak widzę, że projekt ustawy o traktowaniu mniejszości narodowych, koalicja rządząca do której należymy stara się oddalić" - mówił Zbigniew Maciejewski, Radny Samorządu m. Wilna z ramienia AWPL, Przewodniczący Komitetu Kultury , Oświaty i Sportu m. Wilna, Dyrektor Gimnazjum im. św. Rafała Kalinowskiego w Niemieżu oraz członek Zarządu Wileńskiego Towarzystwa Dobroczynności.
Polacy mieszkający na Litwie po raz pierwszy weszli w skład koalicji rządzącej. Swoim wyborcom obiecali, że będą działać konkretnie, reprezentować ich interesy. Na razie udało im się współtworzyć Program Działania Rządu, gdzie oprócz zagadnień ekonomicznych, obiecano im, że będą rozpatrywane postulaty mniejszości narodowych zgodnie ze standardami europejskimi. A chodzi między innymi o obecność języka polskiego w nauczaniu w placówkach oświatowych, modernizację dróg wiejskich oraz rozwijanie turystyki na terenie Wileńszczyzny.
- "Żeby widzieć jak jesteśmy traktowani w życiu politycznym i to zrozumieć, trzeba żyć w tym państwie. Na Kresach żyje się nam ciężko. My nie zapominamy przede wszystkim o wielkiej spuściźnie z okresu romantyzmu: polskiej operze, Mickiewiczu, Słowackim, Moniuszce, Piłsudskim, naszych dziadach i pradziadach, którzy za tę ziemię wojowali. To trzeba pielęgnować, podtrzymywać, a ze strony polskiej, państwa polskiego co nas spotyka? Pauza. Traktuje się nas na zasadzie "ucz się pływać a wypłyniesz". Litwa nie przestrzega żadnych praw, zasad, które gwarantuje Unia Europejska" - mówił Edmund Szot, kierownik Działu Kultury, Sportu i Turystyki Samorządu Rejonu Wileńskiego, Prezes Koła AWPL "Markucie" m. Wilna.
Jak usłyszeliśmy od Jarosława Narkiewicza, wicemarszałka Sejmu Rządu Litewskiego, "lista życzeń" Polaków na Kresach to na razie karty do głosowania w języku polskim, z myślą o ludziach starszych, polskie nazewnictwo ulic i nazwisk (dla poszanowania przodków). - "Żeby dostać prace w państwowym aparacie trzeba mieć litewskie nazwisko" - tłumaczył Jarosław Narkiewicz.
Goście z Litwy zwrócili uwagę na to, że Kresy odwiedza dużo znanych i wpływowych osób obiecując wiele, a tymczasem nie ma żadnego lobby, aby poprawić ich sytuację. Nasi rodacy są zdania, że Litwini będą się bać ich, Polaków tak długo, jak mówić będą w języku polskim oraz pielęgnować swoją kulturę. - "My nie chcemy niczyjej krzywdy. Chcemy tylko, żeby dzieła naszych przodków istniały jak najdłużej, a kultura rozkwitała" - stwierdził Narkiewicz.
Wilnukowie nie ukrywają, że na Litwie czują się obco, gdyż tamtejsze władze widzą w nich zagrożenie. Język litewski ma być jedynym i podstawowym językiem, a państwo jednolite. Polski? Tak, jest zgoda, ale na używanie go tylko we własnym zakresie, prywatnie w domach. - "Mimo, że nasza młodzież uczy się po polski, egzaminy zdaję w języku litewskim. Zdawalność jest duża, co świadczy tylko o tym, że polskie szkoły kształcą na wysokim poziomie" - tłumaczył Edmund Szot.
Polacy z Litwy nie ukrywali, aby unormować ich sytuację na obczyźnie należałoby dostosować litewską konstytucję do standardów europejskich, co się wydaje być realne. - Sami nie damy rady, a znając ideologię tego państwa nie będzie to z korzyścią dla Polaków" - podkreślił Narkiewicz. I tu nasi rodacy oczekują na pomoc ze strony państwa polskiego i parlamentu, który nie wiadomo dlaczego w tej sprawie milczy.
Goście podziękowali ludziom dobrej woli oraz organizacjom, które pomagają Polakom mieszkającym na Kresach. - "Dla nas to jest nieoceniona pomoc. Daje nam poczucie wspólnoty. Daje nadzieję. Niestety nie rozstrzyga problemów merytorycznych. Polska nie może poszczycić się udaną akcją dyplomatyczną odnośnie naszych spraw" - usłyszeliśmy od Jarosława Narkiewicza, wicemarszałka Sejmu Republiki Litewskiej.
PUP i bezrobotni, ich aktywizacja zawodowa to zadanie powiatu, a nie gminy i prezydenta. To powiat dostaje wiele milionów złotych rocznie na realizację tych celów. PUP podlega staroście , a nie prezydentowi.
To jest artykuł o gościach z Wilna.
Sobota, 19 października 2013 r. godz. 17:53 ~maysberks
Teraz pora dowiedzieć sie, z jakimi problemami borykają się tysiące bezrobotnych w Stalowej Woli i powiecie, pora zobaczyć w jak długich kolejkach tłoczą się w Urzędzie Pracy. Oni mają zagwarantowane konstytucyjne prawo do pracy. A wybory samorządowe już za rok.
X Ta strona korzysta z plików cookie w celu świadczenia usług i realizacji potrzeb użytkowników. Pliki te mogą być zapisywane w pamięci Twojego urządzenia. Korzystając z tej strony wyrażasz zgodę na używanie plików cookie zgodnie z ustawieniami Twojej przeglądarki internetowej. Więcej w polityce prywatności.