Wiadomości lokalne / Sygnały Czytelnika
| Piątek, 17 grudnia 2010 r. godz. 13:01 /Łukasz Nosek/ | Problem z "bezpańską" dziczyzną
Zwierze jest na terenie prywatnym, na terenie gminy, a nie lasu - powiedziała Pani Agnieszka. Dlatego problem było trudno rozwiązać. Fot. Łukasz Nosek
| 14 grudnia 2010 roku po powrocie z pracy jedna z naszych czytelniczek na swoim podjeździe napotkała dosyć rzadki problem. Być może było to przyczyną jej późniejszego ciągłego dzwonienia oraz myślenia co z tym fantem zrobić?
Krew(kie) zwierzę
Opisana pokrótce sytuacja miała miejsce na ul. Wańkowicza. Otóż na wspomnianym wcześniej podjeździe leżała sarna, która najprawdopodobniej została potrącona. Zwierzę leżało nieruchomo, a gdy właścicielka zaświeciła w garażu światło by przyjrzeć się jej z bliska zobaczyła, że na kostce brukowej są ślady krwi: - "Gdy zapaliłam światło w garażu zobaczyłam, że obok jej nogi znajduje się dużo krwi, dlatego wydaje mi się, że została ona potrącona przez samochód."
Sarnina
Nasza czytelniczka stwierdziła, że musi gdzieś to zgłosić. Najpierw zadzwoniła na policje. Okazał się to czas i telefon stracony. Później kolejne. W dalszym ciągu nie wiedziała jakie służby powinny zająć się małą sarenką, która pięknie wygląda w lesie, a dla niektórych jeszcze piękniej na talerzu. Jednak to nie ona powinna taką wiedzę posiadać - najgorsze jest, że nikt z naszych tzw. mundurowych nie wiedział, kto i jak ma się z tym problemem uporać.
Weterynarz
- "Najpierw zadzwoniłam na policję. Przez 5 minut nikt nie odbierał telefonu dlatego zadzwoniłam na telefon alarmowy 112, tam połączyli mnie z policją. Na policji powiedzieli, że to nie jest w ich gestii, że u mnie leży sarna i kazali mi zadzwonić do weterynarza. Zapytałam czy w takim razie jeśli to jest zwierzę dzikie to nie powinnam się skontaktować z nadleśnictwem. Policjant odpowiedział, że "nie" i podał mi numer oraz nazwisko weterynarza do którego miała zadzwonić." - mówi Pani Agnieszka.
Na własną rękę
Pani Agnieszka zaczęła dzwonić na własną rękę do: nadleśnictwa, weterynarza, którego polecił jej policjant oraz tych, których samych znalazła w spisie telefonów. Wszystko to na nic ponieważ każdy odsyłał ją do innej instytucji, mówił, że już się tym nie zajmuje i leży to w geście stróży prawa.
- "W nadleśnictwie usłyszałam, że sarna jest na terenie prywatnym, a nie w lesie i nic na to nie mogą mi poradzić. Koło Łowieckie również było bezradne bo zwierzę jest na terenie prywatnym, na terenie gminy, a nie lasu. Na dodatek dowiedziałam się, że nie wiadomo czy zwierzę nie jest wściekłe, chore bo parę dni temu taki przypadek już był. A jak podjechałam pod dom to ona się nie ruszała, nie dawała znaku życia i dopiero jak podeszłam do niej bliżej to wtedy ruszyła głową, więc możliwy był scenariusz pana z Koła Łowieckiego." - twierdzi Pani Agnieszka.
Kto w takim razie powinien zająć się sarną z podjazdu?
- "W zapisach ustawowych nie mamy dzikich zwierząt. Częściowo zajmuje się nimi Koło Łowieckie, a częściowo Wojewódzki Konserwator Przyrody - zależy to od zwierzęcia. Na terenie, na którym znajdowała się sarna najprawdopodobniej powinno zająć się nią Koło Łowieckie ponieważ ten obszar sąsiaduje z lasem." - powiedział Zastępca Naczelnika Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta Andrzej Wojtaś.
- "Jeżeli dochodzi do wypadku, w wyniku którego zwierze zginęło i leży na drodze to jego sprzątnięcie leży w geście zarządcy drogi. Rolą policji nie jest opieka nad tego typu zwierzętami czy odbieranie ich od osób, do których się one przybłąkały." - mówi Andrzej Walczyna rzecznik prasowy KPP w Stalowej Woli.
Jednak sarna postanowiła sama rozwiązać problem i po dłuższej chwili uciekła do...
- "Nagle sarna się zerwała i zaczęła na trzech łapkach uciekać więc mąż pognał ją do lasu żeby nie stała na drodze i by nic jej znowu nie potrąciło. Gdy złapała kierunek i wbiegła do lasu odwołałam już panią weterynarz, z którą byłam umówiona." - powiedziała nam Pani Agnieszka.
| |
Jeżeli masz jakieś ciekawe informacje, chcesz przekazać coś ważnego, coś interesującego, nie wahaj się - napisz do nas: redakcja@stalowka.net |
|
| Poniedziałek, 20 grudnia 2010 r. godz. 08:16 ~Hubrt | Mąż upolował a kobita nie w temacie i zrobiła zadymę zamiast pasztetu na święta. |
00 | Niedziela, 19 grudnia 2010 r. godz. 20:43 ~alojzy | Do "liścia dębu", nie jest prawdą, że na terenie miasta przedstawicielem Skarbu Państwa jest prezydent miasta. Takim przedstawicielem jest starosta co wynika z przepisów. Dzika zwierzyna jest wszędzie bo jej naturalne srodowisko się kurczy i to człowiek wkracza w jej naturalny świat. Wystarczy spojrzeć w zarośla obok "podskarpówki" ile jest sarenek, bażantów, kuropatw a nawet lisy. Trzeba je dokarmiać a nie polować czy kłusować! |
00 | Sobota, 18 grudnia 2010 r. godz. 19:45 ~liść dębu | Dziko żyjąca zwierzyna jest własnością Skarbu Państwa a Skarb Państwa ma swoich reprezentantów: w mieście prezydent lub burmistrz w lesie nadleśniczy a "ci " mają swoje służby itd.
Znowu sroga zima i temat powraca (rok temu też były afery) może by tak przeprowadzić jakąś akcję informacyjną na większą skalę aby zapobiec takim właśnie sytuacjom opisanym w artykule. |
00 | Sobota, 18 grudnia 2010 r. godz. 00:12 ~Liusah | Zenio: no, nic dodac, nic ująć! niestety... |
00 | Piątek, 17 grudnia 2010 r. godz. 17:04 ~zenio | tak to nie mial kto sie zająć a jakby pani ją siekierką dobiła i ktos zadzwonil to odrazu afera wtedy by kazdy przyjechal i policja i kolo i weterynarz!!!! |
00 | Piątek, 17 grudnia 2010 r. godz. 16:40 ~Lama | Dziubek |
00 | Piątek, 17 grudnia 2010 r. godz. 16:12 ~kar | "Toż to dzika locha!" To nie dzik tylko świnia i należy do tego Pana, który ma te konie. Wiem, bo mieszkam niedaleko i tam z psem na spacery chodzę. Ahahaha, no nie mogę. Zupełnie jak w filmie "Sami swoi"! |
00 | Piątek, 17 grudnia 2010 r. godz. 14:57 ~sowoj55 | niestety taka jest prawda.zwierzaki niech sobie same radzą.tylko pijaczkom trzeba zapewnić ciepłe lokum |
00 | Piątek, 17 grudnia 2010 r. godz. 14:52 ~Duszan | Przy Alejach J.P.II z tyłu za piekarnią "U Dzióbka" zamieszkał sobie dzik i tak sobie tam urzęduje dobrych parę miesięcy |
00 | Piątek, 17 grudnia 2010 r. godz. 13:41 ~paniS | i to jest właśnie problem St. Woli
nie ma kto się zająć dzikimi zwierzątkami nie mówiąc o bezpańskich psach zamarzających zimą :( |
00 | |