Sobota, 22 listopada 2014 r. godz. 14:16 /Anna Tomczyk-Anioł/
Przebiegł cztery pustynie świata i przyjechał do Stalowej Woli
Maratończyk Andrzej Gondek przywiózł do Stalowej Woli swoje najcenniejsze trofea. Fot. Anna Tomczyk
Pochodzący ze Stalowej Woli Andrzej Gondek przyjechał do swojego rodzinnego miasta. Maratończyk, który w biegu pokonał w tym roku cztery pustynie świata, spotkał się z dziennikarzami, aby opowiedzieć o zakończonym sukcesem wyzwaniu i planach na przyszłość.
Z Andrzejem Gondkiem do Stalowej Woli i na konferencję prasową przyjechała jego żona - Kamila.
- "Jestem dumna z męża. Rozumiem jego pasję i podziwiam go za to co robi, choć kiedy podejmuje się tych trudnych wyzwań boję się o niego" - zdradziła dziennikarzom Kamila Gondek.
Maratończyk do rodzinnego miasta przywiózł ze sobą nie tylko żonę, ale także cztery medale z Jordanii, Chile, Azji i Antarktydy oraz ten wyjątkowy - piąty, który otrzymują tylko nieliczni - członkowie światowej, elitarnej grupy 4Deserts Grand Slam. W tym roku do grona tych 28 niezwykłych osób dołączyła kolejna 19-tka, a w niej Andrzej Gondek. Warto podkreślić, że to pierwszy Polak grupie.
ATACAMA DAŁA MU W KOŚĆ
Wejście do 4Desetrs Grand Slam to nie lada wyzwanie. Żeby zostać członkiem grupy trzeba w ciągu jednego roku kalendarzowego przebiec łącznie 1000 km przez cztery różniące się od siebie pustynie, w tym Antarktydę. Gondek najgorzej wspomina trzecią - Atacamę.
- "Musieliśmy zmierzyć się z bardzo wysoką temperatura i wysokim terenem. Mój organizm w pewnym momencie przestał tolerować pokarm, który miałem ze sobą przez co nie miałem energii i miewałem kryzysy" - wspomina stalowowolanin. - "Oprócz tego bardzo dokuczały mi bóle przeciążeniowe stawów, zwłaszcza kolan. Odciski, bąble czy otarcia przy tym nie są aż takim problemem" - dodał.
Maratończyk podkreślił, że w czasie takiego biegu i wysiłku odporność na ból znacznie wzrasta i człowiek jest w stanie wytrzymać znacznie więcej niż w normalnych, codziennych warunkach. Stwierdził też, że mimo bólu i wielu wyrzeczeń, nie zamierza rezygnować z udziału w kolejnych wyzwaniach.
- "To moja pasja dlatego to robię. Lubię biegać i rywalizować w trudnych warunkach. Dodatkowo motywują mnie nasze cele charytatywne, które możemy realizować dzięki naszej fundacji Wybiegaj Marzenia" - podsumował Gondek.
PIĘKNA ANTARKTYDA
Poza tym udział w tego typu wyzwaniach to także okazja do poznania nowego krajobrazu. Zapewne gdyby nie wielki szlem pustynny, maratończyk nie wybrałby się na Antarktydę, która zapadła mu w pamięci jako piękny i niezwykły ląd zupełnie inny od reszty.
- "Mieliśmy okazję spotkać m.in. pingwiny, które wypatrywały kolejnych zawodników. To piękny, górzysty teren, ale też i niebezpieczny" - zaznaczył stalowowolanin. - "Teraz tam jest lato, więc temperatury jak na tą część świata są tam wysokie, ale raz zdarzyło się nam biec obok schodzącej lawiny. Codziennie zmagaliśmy się z głębokim po kolana i zapadającym się śniegiem oraz wychłodzeniem organizmu" - dodał.
Gondek zdradził, że w przeciwieństwie do reszty zawodników przebiegł Antarktydę ubrany w dwie warstwy ubrań - bieliznę termiczną oraz odzież softshellową. - "Byłem dość lekko ubrany, a i tak strasznie się pociłem. Na poprzednich trzech pustyniach nie było z tym problemu, bo w wysokich temperaturach organizm nie pocił się tylko parował" - mówił maratończyk.
KOLEJNE ULTRAMARATONY W PLANACH
Teraz, kiedy Andrzej Gondek jest już w grupie 4Deserts Grand Slam, planuje kolejne wyzwania. Chciałby kiedyś wziąć udział w uznawanym za najtrudniejszy bieg - Tour de France, ale na razie chce skupić się na innych zawodach.
- "W przyszłym roku chciałbym pobiec w Spartathlonie. To ultramaraton na dystansie 246 km z Aten do Sparty, który trzeba pokonać w maksymalnie 36 godzin. Tam do mety docierają tylko najtwardsi" - zdradził maratończyk. - "Poza tym myślę tez o udziale w polskich maratonach takich jak bieszczadzki Bieg Rzeźnika czy bieg Granią Tatr" - dodał.
Gondek zapewnił, że ma świadomość ryzyka, jakie ponoszą zawodnicy startujący w takich zawodach. Dlatego jak zapewnił regularnie bada się i odpowiedzialnie przygotowuje się do maratonów. Nie korzysta jedynie z pomocy psychologa, bo jak mówi nie ma problemu z motywacją.
- "Bliscy mówią mi za to, że powinienem zacząć spotykać się z psychiatrą" - żartował.
Maratończyk zapewnił też, że nigdy nie zdecydowałby się na doping. - "Nie ma o tym mowy, bo to nie o to chodzi, aby wygrać za wszelką cenę. Tych medali, które ze sobą przywiozłem nie da się kupić. Trzeba je uczciwie wybiegać, aby mieć z tego satysfakcję" - stwierdził.
Niedziela, 23 listopada 2014 r. godz. 17:37 ~Eliza
"Kacper" - smród od was ze stalówki po całym regionie się roznosi. Początkowo myśleliśmy że to coś w oczyszczalni nawaliło. A to rzeczywiście PiSlandia Nowa. Buractwo!
Niedziela, 23 listopada 2014 r. godz. 17:18 ~anty_leming
kacper, pewnie dobrze wiesz jak kacze gówno śmierdzi z autopsji?? zawodowo się wywożeniem gnoju zajmujesz... normalnie żałosne rzygowiny sfrustrowanego gimbusa!!!
Niedziela, 23 listopada 2014 r. godz. 13:51 ~Stalówek
Widzisz . ludzie obierają sobie różne cele.dla sprawdzenia samego siebie,żeby komuś coś udowodnić lub komuś pomóc,żeby nie siedzieć na dup.e bezczynnie przed kompem czy tv obżerając się.jedno czego się obawiam to przy takich ekstremalnych przeciążeniach może to się odbić w przyszłości na zdrowiu.także dużo zdrówka życzę i gratuluję!
@wyborca kandydata szwedo...chyba zmienię , bo idzie zima i czapeczki nie dasz rady założyć...Ps...zawsze można iść po pustyni , wodę wyciąga,,, nie tylko z glowy...!
@Seb...a ty za obecnej rady dałeś radę choć jedną przebiec...kończę bo gronkiewicz na walcu pojechała z radia... nie będzie pustyn piaskowych , będą asfaltowe...he...he... Ps...tapłanie w smole ... to niezłe igraszki , ale dla z diabłem w duszy...!
X Ta strona korzysta z plików cookie w celu świadczenia usług i realizacji potrzeb użytkowników. Pliki te mogą być zapisywane w pamięci Twojego urządzenia. Korzystając z tej strony wyrażasz zgodę na używanie plików cookie zgodnie z ustawieniami Twojej przeglądarki internetowej. Więcej w polityce prywatności.